Wszystko co dobre ma swój dobry koniec. I tak też stało się z sezonem strzeleckim 2019. W piękny, jesienny weekend 21 i 22 września do Kuklówki  Radziejowickiej opodal Grodziska Mazowieckiego stawili się tłumnie pasjonaci strzelectwa terenowego aby rozegrać ostatnie zawody sezonu i rozdzielić pomiędzy sobą puchary za wszystkie konkurencje.

 

 

Gościł nas przepiękny ośrodek Kuklówka Conference (oswkuklowka.pl) położony wśród łąk i lasów Niziny Środkowomazowieckiej w dawnych dobrach kardynała Michała Stefana Radziejowskiego. Wygodny hotel pomieścił i wykarmił większość z nas, reszta bez problemu znalazła przystań w okolicznych hotelach. Ośrodek zajmuje teren bez mała 25 hektarów, pokrytych łąkami i lasami, przeciętych urokliwą rzeczką o intrygującej nazwie Pisia-Tuczna.

W tym urozmaiconym terenie zespół Warszawskiego Klubu Field Target przygotował dla nas tory na dwudniowe zmagania dzienne,  nocne HFT oraz tory do konkurencji Silhouette. Do tego olbrzymią strzelnicę techniczną gdzie bez tłoku i oczekiwania można było przestrzelać sprzęt przed zawodami. Oczywiście malkontenci marudzili, że na tory HFT/FT trzeba było dojść spacerkiem 300 metrów ale w tym sezonie stało się to już nową, świecką tradycją, praktykowaną bodajże na każdych zawodach. Odrobina ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a Panowie mogli wykazać się postawą dżentelmenów, nosząc Paniom sprzęt.

Tory HFT/FT/nHFT rozplanowane były w gęstym lesie, bardzo urozmaiconym samosiejkami, krzaczkami i innymi przeszkadzajkami. Tory czerwony i żółty przeplatały się ze sobą. na niektórych stanowiskach dostawione były figurki do nocnego strzelania.

Dzień pierwszy od rana trochę nas postraszył drobnym deszczykiem, zachmurzeniem i niską temperaturą. Ale co to dla nas. Tor był specyficzny gdyż gęste zarośla i młody las zmusiły Ustawiaczy do katorżniczej pracy przy karczowaniu krzewów i drzewek pod każde stanowisko. Dosłownie wycinali tunele aby postawić kolejne figurki. Każdy kto strzela wie jak nieprzyjemnie ocenia się odległość w takich gęstych zaroślach gdzie dodatkowo rozproszone światło utrudnia ostrzenie. Temperatura rosła wraz z adrenaliną zwłaszcza, że brak wiatru oraz równomierne oświetlenie podpowiadało wysokie wyniki.

I tak tez się stało. Wracający po przerwie Witek Bojanowski spudłował tylko banalnego ‘klęczaka’ i zakończył wynikiem bez jednej rywalizację w HFT1. Na plecach wisiał Mu tandem Zająców, w którym tym razem lepszy o oczko okazał się Tata. Przyszła Pani Inżynier-Alicja była – po bardzo emocjonującej dogrywce z Maszotem – trzecia. Na torze żółtym rywalizowali ‘sprężyniarze’ i ‘poduszkowcy’. Tu nasz podwójny Mistrz Świata Sławek-Aju nie pozostawił złudzeń rywalom kto w tym sezonie jest Sprężyną Numer Jeden. Wystrzelał 74 punkty i po raz piąty w sezonie wygrał zawody. Kawałek za nim zameldował się Dawid a potem  o większy kawałek dalej zawody zakończyli Artur i Bogdan, rozstrzygając miedzy sobą w dogrywce miejsce trzecie.  Koledzy ‘precyzyjni’ też walczyli o każde trafienie. Popularny perkusista Szambi obudził się ze snu letniego i dopłynął pierwszy do mety z wynikiem 36 punktów. Zaraz za nim swoje pretensje do podium zgłosili Marcel i Jarek, wytłumaczywszy sobie w dogrywce, że tym razem Marcel jest drugi a Jarek trzeci.

W sobotę po rozegrano też konkurencje sylwetkowe: karabin i pistolet.
W Silhouette pistolet SG3Miasto zabrało złoto i srebro – BOX555 i Robert – na otarcie łez brąz dla Krzyśka Zająca.

W Silhouette karabin KrzysiekW przypomniał sobie w tym sezonie o co w tym wszystkim chodzi, a jego ostatnia seria za 19 punktów to był koncert na jednego solistę. Drugi był Mistrz Polski w tej konkurencji Tomek-Maszot a trzeci Piotrek-Box555. Taka też była końcowa kolejność w Pucharze

 

 

Niedziela postanowiła pożegnać nas piękną, słoneczną pogodą. Jak zawsze to co dla jednego jest ‘piękne’ dla nas piękne niekoniecznie być musi. Bezchmurne niebo i piękne słońce spowodowało w lesie kociokwik optyczny. Mnóstwo plam światła, kontrastujących z ciemnymi, zacienionymi miejscami, figurki stojące czasem w pełnym słońcu a czasem w cieniu powodowały, że ocena odległości był bardzo utrudniona. Na szczęście wiatr był symboliczny, odczuwalny tylko na kilku skrajnych stanowiskach. Tym nie mniej przełożyło się to również na wyniki.

Maszot postanowił wziąć ‘krwawy’ odwet za sobotę i wygrał HFT1 bez dwóch. W niedzielę również było rodzinnie na podium gdyż o drugie i trzecie miejsce rywalizowali w dogrywce Państwo Agnieszka i Dawid Serwiswiatrowi. Na szczęście Dawidowi wystarczyło instynktu zachowawczego i Agnieszka dogrywkę wygrała – oboje zdobyli po 77 punktów. W HFT2 Dawid wyciągnął wnioski z sobotniej rywalizacji i powiedział Sławkowi – ‘sprawdzam’. Obaj dopłynęli do mety z 72 oczkami ale w dogrywce szczęście dopisało Sławkowi i to on ostatecznie zajął pierwsze miejsce. Bogdan jak to Bogdan ugodowo, spokojnie i na luzie wskoczył na najniższe podium. Niedzielna rywalizacja FT-ciarzy to koncert z jednym solistą. Radek-Roar przypomniał sobie o to w tym wszystkim chodzi i znakomitym wynikiem 38 z czterdziestu wygrał. Nie wiem czy po sobotnich zawodach Paweł miał ‘odprawę’ ze swoją Piękniejszą Połową ale zebrał się – jak to się mówi kolokwialnie – do kupy i bez czterech, samodzielnie zajął drugie miejsce. Jarkowi i Marcelowi zdaje się dogrywki się spodobały bo ponownie pomiędzy sobą rozstrzygali – tym razem kto ma być trzeci.  Ponownie Marcel okazał się lepszy.

Jednak to co robili dorośli było niczym w porównaniu do rywalizacji Juniorów. Ponieważ opiekunowie Juniorów strzelali różne konkurencje, porównywano wynik z torów. Na czerwonym Tommy znowu wystrzelał wynik godny seniora i wygrał z 72 punktami. O drugie miejsce dogrywali się Mateusz i Szymon, który nie był gościnny i pokonał rywala. Za to na torze żółtym aż czworo Juniorów miało ten sam rezultat. Szczerze mówiąc dawno nie widziałem tak długiej i zaciętej dogrywki. trzeba było przesuwać figurki aż do maksymalnych dystansów a i tak Młodzież kładła jedną po drugiej. W komentarzach widzów były głosy, że na zawodach ciężko trafić takie cele a co dopiero w dogrywce, gdy człowiek zmęczony… Pierwszy odpadł Bartek potem Tommy, chyba już zadowolony ze zwycięstwa na czerwonym. Luiza i Szymon twardo ‘gryźli trawę’ nie chcąc dać za wygraną. Summa summarum to jednak Szymon położył o jedną figurkę więcej i on zajął pierwsze miejsce.

 

 

Teraz nastąpiła przerwa na obiad oraz policzenie wyników. Te się same nie policzyły ale niezawodny jak zawsze, przyszły Tata Paweł zrobił co było trzeba.

Wśród Juniorów Szymon ‘o włos’ wyprzedził Tomka a podium uzupełnił Bartek.

I to by było na tyle… Nie będę podsumowywał czy komentował końcowych rezultatów poszczególnych konkurencji. Celowo. Każdy z nas ma swoje przemyślenia i refleksje.

 

 

Parę słów o Beaverach. Wiadomo – sezon Sławka. Wygrał wszystko co było do wygrania. Bez dyskusji.  Krzysiek w Silhoutte zrobił swoje. Oby Mu to zostało. Reszta…hmmm. Niech każdy wyciągnie wnioski sam ale najważniejsze to się DOBRZE BAWIĆ czego życzę wszystkim w sezonie 2020.

p.s. Poniżej małe nawiązanie do popularnego powiedzenia: „Jak Bóg dopuści to i z kija wypuści”. Co prawda nie z kija z ale z deski 'wypuszczał i trafiał (!) Andrzej-Chrominek.

 

 

Zdjęcia dzięki uprzejmości KSP Jura LOK, autor gquest


Wyniki

Klasyfikacja końcowa Pucharu 2019